poniedziałek, 1 października 2012

Powroty cz.II


Zawsze mnie męczyło, jak można tak zmarnować niektóre postacie. Przez kilkanaście lat mojego życia nie spotkałam się z książką, w której wilkołak byłby pokazany nie tylko od strony człowieka, ale też od tej drugiej, wilczej. Mój fetysz patrzenia na świat oczami „tych drugich”, morderców, nie ofiar, potworów, nie ludzi, drugo-, nie pierwszoplanowych bohaterów. To ważna część tej historii i mam wielką nadzieję, że nie zepsułam, że się udało choć trochę.



Zmęczenie wygrało o trzeciej czterdzieści cztery dnia 22 grudnia roku bieżącego. Zasnął tak, jak zasypiał od jedenastu lat, miesiąca i dwudziestu dwóch dni, czyli szybko, bezmyślnie, wręcz tracąc przytomność w miejscu, w którym akurat przebywał. Na jego własne szczęście tym razem było to łóżko, nie nabawił się siniaków, przewracając nagle bez ducha na środku pokoju lub gorzej, na ulicy. Wtedy był szpital, pytania, badania, podejrzliwość i udawana troska, bo troska nie bywa prawdziwa. Nienawidził, gdy ktoś ingerował w jego życie, nienawidził.
Jego sny nigdy nie były pełne, nigdy nie przynosiły całkowitego rozprężenia stale napiętych mięśni, bo nawet zemdlony, był zawieszony między jawą a snem. Pogrążony w koszmarach-wspomnieniach, nigdy nie słodkich bajkach, i rzeczywistości, błądzącym na skraju świadomości Wilku, który nocą był bardziej żywy, bardziej zły na Człowieka. Pazury darły na strzępy wszelkie pozytywne sny, rozszarpywały, a Wilk z nienawiścią patrzył na ból pogrążonego w wiecznej żałobie Człowieka. Satysfakcja, gniew, zemsta, zło, strach, dzikość. Wilk przesiewał do podświadomości tylko te złe, niespokojne sny. Sny-wspomnienia. Po prostu koszmary. Kary.

- Muszę wyjść.
Syriusz patrzy niepewnie, nieufnie, ramiona są napięte, a Lunatyk wie, że nie może zacisnąć warg, bo Łapa zrozumie. Zrozumie, że on już wie, że ukrywany brak zaufania nie jest tajemnicą. Boli, ale Lunatyk postanowił grać, udawać i przeczekać, przecież w końcu wszystko się wyjaśni. Uśmiecha się więc uspokajająco i kładzie dłoń na przedramieniu przyjaciela.
- Wrócę za godzinę, nie przejmuj się tak, Voldemort nie pożre mnie żywcem, kiedy tylko wystawię nos za drzwi.
Myślisz, że idę was zdradzić? To też boli. Patrzy w niebieskie oczy, z który stopniowo ustępuje napięcie, zostaje już tylko zatroskanie i słaby uśmiech. Zwycięstwo, co za ulga, coraz więcej zwycięstw w małych bitwach, w końcu wygra wojnę.
- Oby, Luniaczku. Ja zostanę w domu, w razie czego ktoś musi cię pochować, nie sądzisz?
Szczerzy się w tym swoim pewnym siebie uśmiechu, który jednocześnie bawi i irytuje. Syriusz Black, personifikacja sprzeczności. Lunatyk odwzajemnia uśmiech, jeszcze nie wie, że Łapa nie dotrzyma słowa, że nie zaufa i wyruszy do Potterów, że całe ich życie skończy się tej nocy, że już nigdy nie będzie bezpiecznie, spokojnie. To dobrze. Jeszcze trzy godziny, dwie minuty i czterdzieści pięć sekund życia.

Wilk zawył przerażająco, drąc ludzką duszę na kawałki, przynosił ból, tylko ból i cierpienie. Człowiek drżał, wciąż zamknięty we własnej głowie, pośród myśli, wspomnień i snów, wymieszanych w jedno. Niebieskie oczy, spierzchnięte usta, długie, kościste palce, brudne, poszarpane włosy. Wilk nie mógł walczyć z wrogiem w dzień, rzucał wyzwanie nocą, chyłkiem niszczył psychikę potwora, który był mu klatką. Wycie pełne tęsknoty za wolnością, warkot nienawiści. Zatrzaśnięci w jednym ciele, przerażeni i destrukcyjni, niszczący siebie nawzajem. Najgorsze obrazy. Ciemność, zamknięcie, tak ciasno, tak mało, tak pusto, tak zimno, tak głodno, tak boleśnie. Wilk. Dzikość, brak kontroli, strach, krew, śmierć, tak boleśnie, tak zwierzęco. Człowiek. Wysoki mężczyzna o oczach przyjaciela i duszy wroga, tęsknota, zdrada, ból, obcość, zdrada, zdrada. Wilkołak pogrążony w szaleństwie rozpaczy.
Kiedy łańcuchy snu-koszmaru opadły, Wilk wycofał się głębiej w podświadomość, warcząc gniewnie, ciało Człowieka drżało niczym w gorączce. Wokół panowała nocna cisza, pełna dźwięków, które udowadniały, że to już rzeczywistość. Już nie sen, już nie koszmarna mara. Własny, spazmatyczny, urywany oddech, szum wiatru i samochodów za uchylonym oknem, tłukące się o żebra serce, skrzypienie łóżka. Zmysły budziły się i rejestrowały coraz więcej, a osiemnaście sekund po przebudzeniu, Lupin zrozumiał, co wyrwało go ze snu. Cień w nogach łóżka, cień, którego nie mógł nie poznać, bo skrzywienie ramion, charakterystyczne pochylenie do przodu, ostra krzywizna szczęki, wszystko tak znajomo-nieznajome. Morderca stał w sypialni, a Lunatyk po raz pierwszy w życiu wypuścił bestię z własnej woli. Wilk zawył.

***

Jest nie tak, nie do końca jak trzeba, ale dobrze, tak dobrze. Ciało słabe, kruche, wciąż obce, ale przez chwilę własne. Człowiek wycofał się sam, Wilk ma władzę, może czynić, pierwszy raz w swoim spętanym życiu nie czuje nienawiści do Człowieka, bo nie trzeba czekać miesiąca, aby cierpieć podczas strasznej Pełni, pełnej cierpienia i rozdarcia. Ludzkie ciało jest złe, bo drobne, delikatne, powolne, ale dobre, bo nie ma walki, nie ma darcia na strzępy, jest spokój, przyzwolenie i prośba. I nienawiść, nienawiść tak wielka, bo stworzona z tego odmiennego, tak podobnego uczucia. Ale nienawiść wreszcie nie skierowana do własnego ciała, nie autodestrukcyjna, w końcu taka czysta. Bo oto stoi potwór, który zdradził, zostawił, okłamał, zawiódł, śmiał zniszczyć i zmiażdżyć, rozdrobnić na kawałki cały świat. Najbliższy nagle tak daleki. Nagle? Od dawna, od jedenastu lat, miesiąca i dwudziestu dwóch dni, bo strach, ból, zawód, ból, ból, ból. Zniszczyć potwora, tak jak on zniszczył Człowieka, zniszczył Wilka. Po raz pierwszy Wilk i Człowiek to jedno, po raz pierwszy nierozdzielne i pewne, bo trzeba odpłacić, trzeba zniszczyć największy koszmar.
Zmęczone, głodne, wycieńczone ciało zrywa się do pozycji pionowej, bo adrenalina i wściekłość to wielka siła, zwierzęce instynkty wyrywają spomiędzy zaciśniętych zębów warkot, palce wyginają się kurczowo w szpony, kolana uginają się, aż wreszcie napięte mięśnie są gotowe do ataku. Miodowe oczy przysłania mgiełka szaleństwa, a Wilk splata myśli z Człowiekiem, aby skoczyć. Wszystko to ledwo ułamki sekund dla pogrążonego jednocześnie w chaosie i ładzie umysłu dzielonego na dwoje. Skok, pęd powietrza, krzyk zdziwienia, uderzenie, ziemia, miękko-twarde ciało, krzyk bólu, paznokcie-pazury żłobiące z słabej skórze, zęby wbijające się w ramię, krew na języku, krew na dłoniach, słowa niezrozumiałe dla dzikiego umysłu, ból. Nienawiść, ból, warkot-krzyk, zdrajca, zdrajca, zabić, skończyć z bólem, bez tęsknoty za nieistniejącym, jak boli.
Wilk cofa się przerażony, tuląc uszy do łba i podkulając ogon. Jest dziki i obolały, zostawia chwilowego sprzymierzeńca, wiecznego wroga samego, skomle i umyka. Zmęczony, kręci się w głowie, przed oczami tańczą plamy, Wilk jest słaby w słabym ciele. Podświadomość jest ciepła, brak władzy nad ciałem pozwala wypocząć, nabrać sił. Wilk kuli się w sobie i obserwuje, nie ma energii na walkę, nie chce zostawać w tym ciele. To złe, puste, nieprawdziwe. Wilk wyje przeciągle z żalu i zawodu, bo nie może żyć uwięziony, bo nawet połączony w jedną wolę jest uwięziony, bo Pełnia nie przynosi wolności, Pełnia jest bezmyślnym więzieniem. Wilcze wycie pełne żałoby i strachu. Człowiek zostaje sam, Wilk tylko obserwuje i liże rany.

***

Łapał łapczywie powietrze do płuc, zaciskając zakrwawione palce na dywanie. Rozszerzone z przerażenia oczy wwiercały się w te drugie, niebieskie, które patrzyły z góry, z niezrozumieniem, bólem i strachem. Wszędzie strach, dom śmierdział strachem z daleka. Remus czuł różdżkę przytkniętą do krtani, czuł palce zaciśnięte na ramieniu i kolano przygważdżające do ziemi, miał ochotę krzyczeć, całe jego ciało tego chciało. Potwór. Boże, co ci takiego uczyniłem, że tak mnie karzesz? Drżące dłonie. Światło latarni oświetlało dziką, ostrą twarz zdrajcy, zniszczona, brudna koszula była porwana, ledwo wisiała na kościstym ramieniu, na którym odznaczały się głębokie ślady zębów. Krew spływała niżej jednolitym strumieniem z szarpanej rany, pod obojczykiem długie, wąskie szramy po paznokciach znaczyły bladą, zapadłą pierś czerwienią.
- Wysłuchaj mnie chociaż.
Głos straceńca, błękitne oczy człowieka, patrzącego na ochłapy, które szaleniec pozostawił po wszystkich, których człowiek kochał. Rozpacz i niewyobrażalny ból w spojrzeniu, oliwa do ognia nienawiści, bo to przecież on był katem, on był szaleńcem, on nie mógł mieć oczu ofiary.
- Błagam… Remmy…
Coś pękło, zniszczony człowiek zawył w rozpaczy we własnej głowie, bo nie mógł pokonać samego siebie. Bo zarówno Człowiek, jak i Wilk, obaj tak samo przerażająco mocno, pragnęli wysłuchać, pragnęli wytłumaczenia. Jakiegokolwiek, potrzebowali nadziei, tak rozpaczliwie i uzależniająco. Jak można żyć, kiedy całym strzaskanym sercem, poharataną duszą i rozdartym umysłem nienawidzi się i kocha tę samą osobę równie silnie? Ale patrząc w niebieskie oczy oszalałego z rozpaczy człowieka, bał się, że tej osoby od dawna już nie ma. Od jedenastu lat, miesiąca i dwudziestu dwóch dni.
I wtedy skinął głową.

4 komentarze:

  1. Wczoraj już przeczytałam, ale miałam jakiś ciężki dzień i na komentarz się powoli zbieram dopiero teraz, jako że mam dzień wolny od uczelni. No do rzeczy.
    Czy choć trochę się udało? Jejku jej, udało się bardzo, bardzo mocno, ja jestem naprawdę zafascynowana tym pomysłem, tym opowiadaniem, tym Lupinem. Poglądem na Wilka i Człowieka, na rozdwojenie, kiedy władzę nad jednym czasem przejmuje drugi, bardzo to w sumie pasuje do tych Rowlingowskich opisów, bo w sumie jakby to inaczej objaśnić, że podczas przemiany wilkołak traci nad sobą zupełnie kontrolę.
    Końcówka, mimo że to tylko jedno zdanie rozemocjonowała mnie niesamowicie, emocje Lupina patrzącego na Syriusza zresztą tak samo. A chyba najbardziej podoba mi się to nieustanne-powtórzeniowe odmierzanie czasu, zarówno tutaj, jak i w retrospekcji-koszmarze, że życie skończy się za... Takiej to wszystko nadaje atmosfery goryczy i żalu.
    Opowiadanie trzyma poziom cały czas, jestem zachwycona, czekam na to, co dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezusie, jaka ulga, że nie spartaczyłam! xD Bo bardzo mi na tej koncepcji (nie tylko w tej historii) zależy. Bo dla mnie ofiarą wilkołactwa jest nie tylko człowiek, ale też wilk. I to może nawet bardziej. Ale to już na dłuższe rozkminy, a że piszę na telefonie, to rozgadywać się nie chcę.
      To odliczanie jest takim elementem wspólnym dla całych Powrotów i przewijać się będzie przez wszystkie części (których chyba jednak będzie osiem, bo w końcu końcówkę dopracowałam xd). I pomysł na to przyszedł jakoś samoistnie, ale osobiście też mi się podoba ;)
      Ogromnie się cieszę, że wciąż się podoba, że nie popsułam, że przynosi dobre uczucia. Choć to może niedobrane stwierdzenie ^^
      PS. Czy ty również masz najwięcej weny i ochoty (ha, wręcz przymusu!) na pisanie wtedy, kiedy zdecydowanie pisać nie możesz? Rany, jestem chora, mam mega zaległości w szkole, w perspektywie masa klasówek, za chwilę trzy olimpiady, dwie lektury... A ja mogę myśleć tylko o tym, co chcę napisać w Powrotach! Paranoja... ; p

      Usuń
    2. Nie ma co myśleć, że się spartaczyło, jak się umie pisać :P Kto umie, ten nie spartaczy, a Ty umiesz, o. No i widzisz, na coś takiego chyba mało kto wpadł, że "przekazany" komuś wilk jest w więzieniu i ma wpływ nie tylko w pełni. Ja na rozkminy poczekam, aż będą ładnie opisane w opowiadaniu ;)
      Bo jest to pomysł iście fantastyczny! ;)
      PS Albo jak mam coś do roboty, na przykład w tamtym roku licencjat, a tu się chce co innego. I zmuszam się do tego naukowego bełkotu, byleby zacząć robić to, co chcę, a tu jebudu, wena uciekła, bo tak. Przewrotny żywot, tak samo jest, że na przykład mam pomysł i wiem, co chcę napisać, a tu znów jebudu, jestem tak zmęczona, że zasypiam przy komputerze. Teraz to jeszcze spokój, bo dopiero się studia zaczynają, a ja postanowiłam w tym roku być wreszcie ogarnięta i robić na bieżąco, więc wieczorem czytam rozdział Historii języka serbsko-chorwackiego, szykuję się do seminarium magisterskiego, ale po powrocie staram się coś zawsze popisać, żeby nie robić jakichś paskudnych przerw. Organizacja pracy, to jest to! :D

      Usuń
    3. Chyba ci uwierzę, choć strasznie trudno mi przestać myślëeć 'debilu, nie pisz i tak nie potrafisz!', kiedy patrzę na naprawdę cudowne teksty i czuję się okropnym beztalenciem. No i te przecinki, jak ja ich nienawidzę ^^
      Będą, będą, jak Remus w końcu z Łapą pogada jak człowiek, zamiast odgryzać mu głowę xd
      No jak miło xd
      PS. No właśnie u mnie chyba nie działa xd Jest taki łdny, zgrabny plan: Ogarniam i czytam mitologię, żeby powtórzyć zarówno na sprawdzian z ostatnich lat i na olimpiadę też. Potem powtórka chemii z klasy pierwszej, potem wszystkie czasy przeszłe z angielskiego. Teoretycznie mało, powinno mi zejść do obiadu, bo się przecież zawsze na bieżąco uczyłam, to tylko trzeba wiedzę odkurzyć. A ja siedzę, gapię się na jedno zdanie i mam myśli lata świetlne od Panatenajów, o których teoretycznie czytam. Załamię się.
      'Historia języka serbsko-chorwackiego' brzmi mi ciekawiej od mitologii, która mi się szczerze przejadła razem z całą Grecją. Wolę chłodniejsze klimaty xd

      Usuń